niedziela, 6 czerwca 2010

Historia z morałem!

Popatrzmy na tę historię...i wyciągnijmy wnioski...
Wrzesień minął błyskawicznie. Ola przejęta nowa szkołą wcale nie zauważyła, kiedy zaczął się październik. Było ciepło, jak latem. „Ale do wakacji i tak daleko”, pomyślała, skręcając w cichą zalesioną uliczkę, na której mieściło się jej gimnazjum. Przed bramą dogoniła ją Marta. - Hej! Co to za mina? Przecież nie ma dziś klasówki? - roześmiała się. - Myślałam o wakacjach – przyznała się Ola. - Oj, daj spokój, to jeszcze mnóstwo czasu! - Marta poklepała ją po ramieniu. - Ale teraz też trzeba sobie jakoś czas zorganizować. Robimy w sobotę babską imprezę – rzuciła, gdy były już w szatni. - U Aliny, jej rodziców nie będzie – puściła oczko.- Wpadnij.
Marta kumplowała się z najfajniejszymi dziewczynami w klasie. Jak auważyła Olka, ich zdanie bardzo się liczyło. Jeśli powiedziały, że ktoś wygląda głupio w jakimś ciuchu, to ta osoba, już więcej nie przyszła w nim do szkoły. Jeśli podobała się im jakaś muza, reszta klasy też się nią zachwycała. Marta i Alina mieszkały blisko siebie, a wcześniej uczyły się w jednej podstawówce. Dobrały sobie jeszcze kilka panienek i mówiły o sobie, że są zgraną paczką. Olka i cztery inne dziewczyny trzymały się na uboczu. Ola często myślała, że fajnie byłoby być w tej paczce, ale nie wiedziała, jak się do nich wkręcić. A teraz, proszę, zaprosiły ją na imprę.
Reszta to głupki
W sobotę od rana kombinowała, jak się ubrać. W końcu zdecydowała, że najlepszym rozwiązaniem będą dżinsy rurki i podkoszulek. Po drodze kupiła ciacha i chipsy – zależało jej, żeby wkupić się w ich łaski.
- Właź, już wszystkie jesteśmy- drzwi otworzyła jej Alina. - O, jakie spodnie! - Od razu zwróciła uwagę na markę. Pociągnęła Olkę ją do swojego pokoju. Dziewczyny leżały na podłodze. Leciała głośno muza. Fajny klimat, pomyślała Olka. Przez kilka godzin wygłupiały się i… obgadywały znajomych. Według nich, reszta klasy, prócz kilku przystojnych chłopców, to wieś, z którą nie warto zawracać sobie głowy. Olka była szczęśliwa - jej nie zaliczyły jej do wieśniar. Słuchały jej. Nawet śmiały się, gdy coś opowiadała.
W poniedziałek w szkole na wszystkich przerwach, od razu po dzwonku, szła do nich. Tylko raz zauważyła, że Marta puszcza oczko do Aliny. A może jej się to tylko wydawało? No w każdym razie było mniej fajniej niż na imprezie. Któregoś dnia, gdy podeszła, odsunęły się. Z uśmiechem na ustach. Olka była skołowana. To jestem w ich paczce, czy nie? Zastanawiała się.
Lubimy cię, ale…
W piątek miał być sprawdzian z biologii. Olka planowała powtórzyć wszystko w środę, ale dziewczyny stwierdziły, że pogadają z panią i przełożą klasówkę. Znów były dla niej miłe.
- Olej, to. – prychnęła Alina. - Idziemy na pizzę? - zaproponowała.
- Jesteś pewna, że wam się uda? - Olka miała wątpliwości.
- Nie panikuj! Wyluzuj! Chodź, idziemy– roześmiała Marta.
- No, skoro tego sprawdzianu nie będzie, to idę – zgodziła się.
Jednak w piątek, nauczycielka od przyrody nie zgodziła się przełożyć klasówki. - Nie będzie mnie w przyszłym tygodniu, a wy mieliście naprawdę mnóstwo czasu na przygotowanie - stwierdziła i kazała wyciągnąć kartki. A dziewczyny jakoś słabo prosiły, pomyślała później Ola. Poszło jej kiepsko. Kiedy mówiła o tym na przerwie Marcie i Alinie, te pocieszały ją, że one też nic nie umiały i pewnie będą razem poprawiać.
A jednak one dostały po czwórce, a Olka mierną. Śmiały się, że po prostu miały farta, a ona nie. I tyle.
Kilka dni później Olka przypadkiem usłyszała, że wybierają się całą paczką do kina. Jej nie zaprosiły. - Dziwne – pomyślała. W końcu zapytała, czy może iść z nimi. I? Nie spodobał się im jej pomysł. Zgodziły się, gdy zaczęła nalegać. Tylko, że kazały usiąść w innym rzędzie. – Sorry, w takich obciachowych ciuchach… - Marta zawiesiła głos krzywiąc się wymownie. Olce zrobiło się przykro, ale pomyślała, że pewnie mają rację - spodnie mama kupiła w lumpeksie… Skuliła się w swoim fotelu na drugim końcu kinowej sali i pomyślała, że koniecznie trzeba je wyrzucić.
Kilka dni później zaprosiła dziewczyny do siebie. Obśmiały jej pokój, że taki dziecinny i stare meble… Tym razem aż się popłakała, a wieczorem zrobiła mamie awanturę, dlaczego nie stać ich nowe, ładniejsze.
Czy to przyjaźń
- Powinnaś mieć chłopaka. Tylko ty jedna nikogo nie masz. Pasuje do ciebie taki koleś z I B ... - wypaliła Marta, kiedy któregoś dnia po lekcjach wpadły na ciacha do cukierni. - Będziesz z nim chodziła – oświadczyła ostro Alina i wszystkie popatrzyły na Olkę.
- Żartujecie! Prawda??! ...- spojrzała na nie. - Nie znam go ... A zresztą sama wybiorę sobie chłopca.
- O.K. Jak chcesz...Ale wtedy nie będziesz w naszej paczce – wysyczała Marta patrząc porozumiewawczo na Alinę.
Ola wybiegła za cukierni. Nie miała ochoty chodzić z kimś, kto wcale nie znała. Nie wierzyła, że mogą zażądać od niej czegoś takiego. Zawiodła się na nich. Okropnie.
W nocy nie zmrużyła oka. Rano niewyspana wlokła się do szkoły.
- Zdecydowałaś się? - Alina i Marta zaczepiły ją w szatni.
- Tak!.... Nie będę z nim chodzić ... - powiedziała cicho.
- Szkoda! Wylatujesz z naszej paczki! A zresztą nigdy w niej nie byłaś! Miałyśmy niezłą polewkę z ciebie. Wierzyłaś w każde nasze słowo...głupia krowa- roześmiała się Marta. - Wieśniara! - prychnęła Alina.
Inne dziewczyny patrzyły i nie odezwały się słowem. Ola wyszła ze szkoły. Zadzwoniła do mamy i skłamała, że boli ją brzuch. W domu położyła się do łóżka. Marzyła o tym, żeby to wszystko było po prostu snem. Przez chwilę pomyślała, że może powinna zgodzić na ich propozycję. Ale… nie, nie jednak nie...
Wieczorem rozmawiała z babcią.
- Dziecko, to nie były przyjaciółki, tylko wredne małpy –powiedziała babcia krótko. - Lepiej nie mieć przyjaciół, niż mieć takich. Jeszcze poznasz normalne koleżanki, zobaczysz...
A w nocy Olka, choć przyszło jej to z trudem, pomyślała, że babcia ma rację. Pewnie będzie jej ciężko być poza paczką, ale nie pozwoli im sobą pomiatać. O, nie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz