Dorota nie zauważyła momentu, w którym internet stał się dla niej ważniejszy niż realny świat. Jak każdy „holik” uparcie zaprzeczała, że ma problem...
Pierwszy komputer Dorota dostała osiem lat temu, na komunię. Ojciec dziewczyny uważał, że córka powinna opanować podstawy informatyki, bo bez jej znajomości nie ma szans na dobrą pracę. Zainwestował więc w wypasioną, nowoczesną maszynę. „Oczywiście, wbrew nadziejom taty, mój pecet służył mi raczej do grania niż do nauki” – wspomina 17-letnia Dorota. Tyle tylko, że tych kilka gier, w które wyposażono kompa, szybko jej się znudziło, więc do komputera siadała rzadko. Ale to zmieniło się cztery lata temu, gdy ojciec podłączył jej sprzęt do internetu i nauczył córkę korzystania z sieci.
Bój się bloga!
Dorota nagle odkryła, że ma dostęp do miliardów informacji, morza rozrywki i ludzi. Zaczęła wysyłać dziesiątki maili, godzinami gadać ze znajomymi. „Zawsze byłam nieśmiała – mówi. – A teraz mogłam rozmawiać z kimś, nie widząc jego twarzy i nie pokazując swojej. To było dla mnie odkrycie. Rewelacja!”. Odtąd dziewczyna wpadała do domu zaraz po szkole, zrzucała buty, plecak i biegła do pokoju odpalić swojego „kompika”. „W sieci zawsze czekało na mnie coś ciekawego – opowiada. – I zawsze było z kim pogadać. Na forach i portalach znalazłam sporo fajnych ludzi. To był mój sposób na zabicie czasu i pozbycie się stresu. Nigdy nie lubiłam sportu, książek, nie przepadam za telewizją. A w necie się nie nudziłam. Nawet nie zauważałam, jak mijają kolejne godziny”. Ojciec Doroty, zajęty pracą w firmie, wracał do domu po dwudziestej. Mama też rzadko przychodziła z biura przed osiemnastą. Gdy dzwonili zapytać, czy odrobiła lekcje i odgrzała sobie obiad, przytakiwała, choć posiłek nietknięty czekał w lodówce. „Nastawiałam alarm w komórce i tuż przed powrotem mamy biegłam do kuchni, by szybko zjeść obiad – opowiada Dorota. – Nigdy mnie nie nakryli”. Po roku utrzymywania kontaktów z połową Polski i świata, Dorota zrobiła selekcję znajomych. Inaczej musiałaby siedzieć przed kompem całą dobę. „Miałam mniej rozmów, czatów, za to więcej czasu spędzałam, czytając newsy, ściągając muzę, szukając zabawnych klipów – opowiada. – To było jak sport: łowiłam różne smaczki, żeby potem podzielić się nimi z kumpelami. No i uwielbiałam czytać blogi. Sama zaczęłam nawet coś pisać, ale uznałam, że inni robią to lepiej i wolę czytać ich, niż sprzedawać siebie”. Rok po zapoznaniu się z netem surfowanie po nim zajmowało jej już ok. 7 godzin dziennie. „Grunt to dobra organizacja – uśmiecha się Dorota. – Siadałam do kompa zaraz po lekcjach. Gdy przychodziła mama, udawałam, że odrabiam lekcje, a potem pytałam, czy mogę jeszcze trochę pograć. Pozwalała mi w nagrodę za pracowitość. Siedziałam przed monitorem do 22 albo i dłużej. Miałam na pasku ściągniętą stronę z matematycznymi wzorami lub jakimś artykułem historycznym i kiedy ktoś wchodził do pokoju, najeżdżałam błyskawicznie na link i udawałam, że szukam czegoś do szkoły. No i jeszcze rano, przed wyjściem z domu, wchodziłam do sieci, by sprawdzić pocztę, zajrzeć szybciutko na kilka stron...”.
PLOTKI ONLINE
Surfowała w internecie bez jasno określonego celu. Kiedyś śmiała się z tych, co przeglądają plotkarskie rubryki, a teraz sama szperała po stronach z newsami o tym, co robią gwiazdy filmowe, telewizyjne. „Bawiło mnie to... – tłumaczy dziewczyna. – Wiedziałam, z kim kręci na boku Beckham czy gdzie kupuje buty Edyta Górniak. Ale najbardziej lubiłam wtopy celebrytów pokazywane w śmiesznych klipach czy na złośliwych fotach”. Po porcji wiadomości ze świata nadchodził czas na sieciowe gry. Najczęściej grała w jedną „strzelankę”, w której podszywała się pod chłopaka. „Nic nie było dla mnie ważniejsze od tych godzin przed monitorem – wspomina Dorota. – Nauka, spotkania na mieście ze znajomymi, rozmowy z bratem przestały się liczyć. Jak już coś musiałam robić, załatwiałam to przy okazji. Np. odwalałam wypracowanie w czasie ściągania klipów lub filmów. Komputer »ssał« z serwera, a ja wtedy mogłam napisać parę zdań”. Coraz częściej łapała się na tym, że w szkole na lekcjach myśli, co napiszą dziś na portalu o gwiazdach i czy pojawią się jakieś fajne klipy na YouTube. I już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła sprawdzić swojego maila. „Żyłam jak na haju – przyznaje Dorota. – Interesowało mnie tylko szperanie w sieci. Gdy kumpela dała mi adres na serwery z serialami, a potem z archiwami muzycznymi, siedziałam w nich miesiącami, bo ciągle odkrywałam coś nowego”.
Nie siedźcie, więc za długo przy kompie! :)
Stardoll uzależnia ;p
OdpowiedzUsuńQueen_World ;**
Nom. I nie tylko stardoll.
OdpowiedzUsuńInternet uzależnia!
OdpowiedzUsuń